Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Cambodia

3.1.14 Kasia i Przemo 2 Comments Category :

[PL] Za oknem widać drzewo. Nieliczne pożółkłe liście przypominają o przemijającej jesieni, dygocząc i podrygując delikatnie na wietrze, jakby to był jakiś konkurs. Kto się bardziej rozbuja i nie spadnie. Jeden kreśli oszalałe kółka, drugi zdaje się wcale nie widzieć wiatru. A gdyby tak podróżować wszędzie, za każdym razem mieć chwilę, nie jedną, może ze dwie, by siedzieć i obserwować jak żyją ludzie. Nie tylko ich mijać, ale dać się mijać. Dzień, dwa, by dać się mijać i obserwować. I nie tylko ludzi, wszystko co nas otacza, wszystko co składa się na kraj, region, w którym jesteśmy. Powoli. Bez pośpiechu. Czy to istotne, że zamiast cześciu krajów przejechanych po 100, 150 kilometrów dziennie, zobaczymy połowę? Ale być może uda nam się dostrzec ten spadający liść za oknem, ten który przegrał dzisiejszy competition. Kolejna szansa za rok.

Zapisane gdzieś w zeszycie, jeszcze w Polsce. I nieświadomie, zupełnie, wprowadzone w życie podczas podróży po Tajlandii. Odległość, którą przejechaliśmy do tej pory moglibyśmy przejechać w trzy dni, a przejechaliśmy w trzy… tygodnie.
Tajowie chyba nie mogli się doczekać sylwestra, bo już cztery godziny przed północą ciągle coś strzelało. Ale oni są chyba najgrzeczniejszym narodem jaki poznaliśmy. Kwadrans do godziny pierwszej, fajerwerki się skończyły, wszystkie lampiony poleciały w niebo, muzyka z każdego (!) auta nagle zniknęła. Zrobiło się cichutko, wszyscy powoli grzecznie zaczęli się zbierać do namiotów spać, a niektórzy nawet po kilku piwach zgubili gdzieś swoją wrodzoną tajską nieśmiałość i odważyli się powiedzieć nam Hello i Happy New Year!

[EN] Behind the window I see the tree. A few yellowish leaves are shivering and spinning on the wind like during some competition about which one can swing faster and not fall. One seems to swing like crazy, the other one don’t feel this wind at all. It all remind about passing autumn.
And what if we could travel everywhere, everytime have a while, or maybe two, to sit down and watch the ways of people living. Not just passing them, but sit and let them to pass. Day, or two, let them to pass and watch it. And not only watch people, but everything what is surrounding us, everything what is part of some country, region, where we are. Slowly. With no rush. Is this important, that instead of six countries and cycling 100, 150km per day, we would travel a half less? But maybe then we could notice this one falling leaf, which lost competition today, and which will have a chance in next year.

Written somewhere in notebook, when we’ve been still in Poland. And unconsciously, completely, implemented to our days in Thailand. Distance, which we travelled until now, we could cycle in 3 days, but it took us 3… weeks.
Thai I guess couldn’t wait until new year, because since 4 hours before midnight fireworks were exploding one after one. But Thai is the most polite nation we have ever met. Quarter to 1.00am fireworks were finished, all the lanters flew away to the sky, music from every (!) car disappeared. It became quiet, everybody slowly were going to sleep to the tents and some people even lost their thai shyness and became brave enough to say to us Hello and Happy New Year!

DSCF6152

[PL] Góra, dół, góra, dół… taka droga… skwar! W słońcu przed sklepem nasz termometr pokładowy nagrzał się pierwszy raz w historii do… 50°c.

[EN] Up and down, up and down… that kind of way…. hot like hell! When we left our bikes in the front of the shop on the sun, our thermometer showed first time ever… 50°c.

DSCF6163

[PL] Granica z Kambodżą, chyba najdziwniejsza na jakiej byliśmy. Najpierw ktoś nas zawołał do punktu “kwarantanna”, w którym ktoś zmierzył nam temperaturę i poprosił 20 bahtów od osoby. Później poszliśmy po wizy. W czystej teorii, wiza kosztuje 20$ (60zł), ale goście w mundurach byli innego zdania.

- 1000 bahtów (100zł)
- Nie mamy bahtów, mamy tylko dolary 
- Dolary nie, ma być 1000 bahtów
- Nie! Mamy dolary i nie będziemy płacić w bahtach
- To w takim razie to będzie 25$ (75zł) (niezbyt zadowoleni)
- 20$.
- 25$
- 20! Oficjalnie jest napisane, że wiza kosztuje 20$!
- TUTAJ KOSZTUJE 25 (wrzeszcząc z co raz większą agresją)
- To w takim razie poprosimy o dowód wpłaty…
- ŻADNEGO DOWODU WPŁATY!!! (przerywając mi w pół zdania i mało nie podskakując z krzeseł)

W końcu dajemy im 50$ za dwie wizy, nie chcąc spędzić tutaj całego dnia.
Oddają mi paszport, ale nie mam zamiaru odejść nie psując im jeszcze trochę humoru.

- No dobrze, to poproszę dowód wpłaty
- Dowód wpłaty – nie! (zaciskając zęby z nerwów)
- Tak.
- NIE!
- Tak.
- NIEEEEEEEEE! (z furią)
- Tak! (stanowczo)
- Dobra, Przemo, bo narobisz nam jeszcze kłopotów (wtrąciła się Kasia), poczekaj może aż mi wbiją też wizę…

No i odpuściliśmy im. Może i dobrze, bo później przeczytaliśmy, że są w stanie przetrzymywać dokumenty nawet przez kilka godzin, a poskarżyć się tam nie ma komu. Ale i tak szlak mnie trafia, gdy myślę, ile czasu ludzie muszą tu pracować żeby zarobić jakieś pieniądze, pod Angkor dzieciaki żebrzą o 1$, a tacy goście siedzą i biorą po 5$ od osoby (w ciągu pół godziny, które tam spędziliśmy przewinęło się z 30-50 osób) za robienie niczego!

[EN] Cambodian border was the strangest border we’ve ever crossed. At first someone told us, that we have to go to “quarantine” point, where they checked our body temperature and… asked for this - 20 baht each. After that we went for a visas. Normally Cambodian visa cost 20$, but those guys apparently had another tariffs.

- 1000 Thai Baht (equivalent of… over 30$)!
- We have no baht, we have only dollars
- We don’t take dollars, 1000 baht
- No! We have no bahts, and we want to pay in dollars!
- That will be 25$ (not really happy)
- 20$.
- 25!
- 20! It’s officially written that visa cost 20$!
- HERE, IT COST 25! (shouting with growing aggression)
- Ok… but we want recipe then
- NO RECIPE!! (almost jumping out from a chair)

We dind’t want to spent there whole day, so finally we gave them 50$ for 2 visas. They gave me my passport with visa back, but I didn’t really wanted to go without being annoying for them a while longer.

- Ok, recipe now please
- NO RECIPE!!!
- Yes.
- No!
- Yes.
- Nooooo! (furious)
- Yes! (firmly)
- Przemo, calm down, you will put us in trouble… – Kasia joined the conversation – maybe at least wait until they will give me my passport back…

Finally we gave up. And maybe good that we did, as we readed later that they could keep your passports for a few hours, and there is no one to complain to about them. But it pissing me off anyway, when I think how long and hard people have to work here for some money, next to Angor kids are begging for 1$, and that kind of guys are taking 5$ from each person (during about 30min there was between 30-50 people buying a visa) for doing nothing!

DSCF6168

[PL] Zmienił się krajobraz, zmieniły się drogi i strona jazdy… o której ciągle zapominamy. To jest niesamowite, że przekracza się jakąs wirtualną linię, zwaną przez ludzi granicą i wszystko jest zupełnie inne.
Dojechaliśmy do najbliższego miasta (Koh Kong). W guesthousie, w którym się zatrzymaliśmy obsługa jest tak miła i przyjazna, że jak zobaczyli nasze spocone i spalone słońcem twarze, to otworzyli nam po zimnej butelce wody (mam nadzieję, że to była ich życzliwość, a nie współczucie, czy wyglądamy aż tak źle?), a później pomogli nam zatargać na pierwsze piętro sakwy.
Narazie podobają nam się świątynie, tak inne od tych z Tajlandii, słodkie dzieciaki, krzyczące ze wszystkich sił Hello, uśmiechnięte od ucha do ucha i machające do nas, większość na rowerach, w tym malutkie dziewczynki na rowerach cztery razy większych od nich. A drogi wydają się ciekawsze (skończył się równiutki asfalt), choć wiele po Kambodży narazie nie przejechaliśmy, bo jakieś 20km. Gdy zjeżdżaliśmy z jednej z górek, ktoś spod parasola do nas pomachał, odmachaliśmy więc i pojechaliśmy dalej. Obróciliśmy się jednak jakieś 150m dalej i machali dalej, ale w geście nawołującym, dalej jednak siedząc pod parasolem. Postanowiliśmy na wszelki wypadek zawrócić i jak się okazało był to punkt kontrolny, a goście pod parasolem to policjanci. Na myśl o tym jakie mogli mieć miny, kiedy wołali nas do kontroli, a my im odmachaliśmy, pewnie jeszcze nawet krzyknęliśmy hello i pojechaliśmy dalej, smiejemy się nawet teraz…

DSCF6196

[EN] Landscape changed, quality of roads changed, and side of the road which we should be on changed… and we always forget about that! This is amazing, that you cross some imaginary line which people call the border and everything is so different.
We approached to the city of Koh Kong. In guesthouse where we are staying staff is so nice and friendly, that when they have seen our sweat and sun-burned faces they immediately brought us two bottles of cold water (I hope that this is their kindness, not compassion, are we look that bad?) and after that they helped us to bring our panniers to the first floor where our room is.
So far we like temples, so different than these in Thailand, we like cute kids, who are shouting from all energy Hello with their big smiles, most of them on bicycles, including those lovely little girls on bicycles four times bigger than them! 
And roads looks more interesting (perfect paved roads are gone), even if we didn’t cycled too much in Cambodia yet, which is about 20km. When we were cycling down from some little hill, someone from under big parasol was waving to us, so we waved back and cycled further. After about 150m we looked back and we’ve seen that those guys are still waiving to us, but they didn’t moved from under that parasol. We decided to come back, just in case, and finally we found out that was a checkpoint and those guys were a policemans. We are laughing even now, when we are thinking about how could their faces looks like, when they were calling us to inspection, and we waived them back, probably we’ve even said Hello, and cycled further…

DSCF6175

RELATED POSTS

2 comments

  1. Kasiuniu i Przemcio, pozdrowienia w Nowym Roku od babci i dziadków, od nas oczywiście i Karolci :)
    Jakie nowe szlaki odkrywacie? Czekamy na dalsze wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Czekamy! :) tylko szkoda prosic zebyscie siedzieli przed komputerem jesli mozecie patrzec w tym czasie na cos ladnego, jechac, rozmawiac albo jesc cos pysznego! ;) i samemu tez szkoda sziedzoec przed komputerem. w Polsce "wiosna, "Slonce swieci, idealnie na rower!:)
    ^przekaz postu: ksiazke piszcie! Z drogi tez piszcie zebysmy wiedzieli co u Was, gdzie jestescie, zeby na zdjecia popatrzec, ale krótko. ksiazka to by bylo cos!:)

    OdpowiedzUsuń