Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Co po Indiach

25.10.10 Kasia i Przemo 0 Comments Category : , , , ,

Minął miesiąc odkąd wróciliśmy do Polski. Czas podsumować i zamknąć blogowo ten etap:).
Zapraszamy do naszych wspomnień:).

***

MIEJSCA

Magia pewnych miejsc jest niedefiniowalna. I łechce wtedy każdy powiew wiatru, zatapia w sobie i hipnotyzuje. A my, czasem sami niedowierzamy, że to się dzieje, Że my jesteśmy tu naprawdę...

Kazbegi (Gruzja)

Malutkie miasteczko, otoczone górami. Dojechaliśmy tutaj busem, którego wszystkie zakamarki skrzętnie wypełnione były setkami bochenków chleba, a tuż przed Kazbegi, w niewielkich wioskach, kolejno dystrybuowano go w niezliczonych ilościach kilku gospodarstwom.
W samym Kazbegi wiele czasu nie spędziliśmy, ale okolice nas po prostu zaczarowały. Cisza, ale taka prawdziwa cisza. I tylko wiatr. I my. Znaleźliśmy tu ukojenie od gorąca, które zmęczyło nas w Tbilisi. Namiot na polanie, pomiędzy pięknymi górami, cudowny poranny widok, nieskazitelnie czysta woda w strumyku, z którego rano korzystaliśmy żeby się umyć. Piękno w naturalnej, czystej postaci.


Granica armeńsko-irańska (Armenia)

Ciężko jest powiedzieć co ta granica miała w sobie. Bo w gruncie rzeczy, nic. Musieliśmy przejść granicę po północy, żeby nam się wszystko z wizą zgadzało, a byliśmy o 15.00. Mam tylko takie wspomnienie gdy wieczorem, w godzinach zachodu słońca, przysypiam na karimacie ze słuchawkami z polską muzyką w uszach i zapominam przez chwilę, że nie jesteśmy w Polsce. Otwieram oczy... i widzę jak silny wiatr rozwiewa piasek niemal pustyni, na której leży granica, między irańskimi, spalonymi słońcem górami, ten sam wiatr rozwiewa Kasi włosy... i czuję, jakie to wszystko jest niesamowite, że naprawdę tutaj jesteśmy, a plastyka i magia tego co widzę, jest tak nieprawdopodobna...
Piasek, wiatr i zachód słońca. Właśnie to miała ta granica w sobie...


Mcleod Ganj (Indie)

Darii i Tomkowi średnio się w Mcleod Ganj podobało, a my do teraz nie możemy zapomnieć o tym miasteczku. Miejsce, gdzie w końcu udało nam się wyleczyć po Amritsarze, gdzie uwielbialiśmy spacerować w deszczu, pośród chmur, które tworzyły klimat nie do opisania. Miejsce, gdzie tak naprawdę zaczęliśmy odkrywać rozkosz indyjskiej (i tybetańskiej!) kuchni. Gdzie poznaliśmy cudownych ludzi i gdzie czuliśmy się tak dobrze, pomiędzy nisamowicie przyjaznymi tybetańczykami. Rzadko wracamy do miejsc, w których już byliśmy. Ale gdy będziemy ponownie w północnych Indiach, Mcleod Ganj będzie jednym z tych miejsc, do którego wrócimy na pewno.


Varanasi (Indie)

Varanasi. Miasto, które się nienawidzi do granic możliwości, a chwilę później bezgranicznie kocha. Które wyciąga najgorsze instynkty, a chwilę później wzbudza uwielbienie. Zdecydowanie, jest to najbardziej zaskakujące i niesamowite miasto w jakim kiedykolwiek byliśmy. Od filmu "Krzyk mrówek", który obejrzałem lata temu, było moim marzeniem i synonimem Indii. I faktycznie, sprawia wrażenie, iż wszystko co znajduje się w Indiach jest skumulowane w tym jednym miejscu. Znienawidziliśmy je pierwszego dnia za wąskie uliczki, za hałas, za ludzi, za brud, temperaturę. A drugiego dnia za to samo pokochaliśmy. I tak, jak pierwszego dnia chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać, tak czwartego dnia marzyliśmy tylko o tym, żeby móc zostać jeszcze kilka dni...


Dziki wodospad w Rishikesh

Dziki, piękny, ukryty w zieleni otaczającej Rishikesh. Zdecydowanie najpiękniejszy jaki widzieliśmy w życiu... a w dodatku, odkryty wspólnie, z Darią i Tomkiem :)



***

JEDZENIE

Uwielbiamy odkrywać nowe smaki w podróży. Jest to dla nas zdecydowanie, jedna z najbardziej pasjonujących rzeczy w podróży. Bez nowych, pasjonujących smaków, podróżowanie byłoby zdecydowanie biedniejsze...

Turecka herbata

Nie pierwszy raz byliśmy w Turcji i nie pierwszy raz ją piliśmy. Ale w tym roku, nauczyliśmy się ją parzyć. Prosta, choć na pierwszy rzut oka skomplikowana procedura, czyni turecką herbatę wyjątkową. Jeśli mielibyśmy ją opisać, zdecydowanie najlepiej oddawałoby ją określenie - tea espresso.





Chaczapuri

Niby gruzińskie, ale najlepsze chaczapuri jedliśmy w Armenii. To, które przygotowywała mama Tatevik (dziewczyna, u której mieszkaliśmy). Chaczapuri, to taki placek zapiekany z serem, ale nie tylko, bo występuje w wielu kombinacjach. Chaczapuri z serem, jest jednak tą wersją tradycyjną i nam smakowało najbardziej.




Irańskie lody

Teraz już nie jadamy, ale przed wyjazdem i w trakcie to uwielbialiśmy :). A te irańskie... ach:). Falude, czyli zmrożone białe makaroniki, ciągnące się szafranowe, czy lody w soku marchewkowym...


Thali

Danie, w którym mieści się kilka naszych ulubionych potraw na raz. Chapati (placki, indyjska wersja chleba), dal (zupa z soczewicy w różnych wersjach), warzywa w różnej postaci i ryż. Na thali ochotę mieliśmy chyba zawsze...


Pakora

Pakora, to kawałki warzyw zanurzone w cieście z besanu i smażone na głębokim oleju. Do kupienia niemal wszędzie na ulicy. Szaleliśmy za tym! Kasia uwielbiła sobie Pakorę z chilli, ja z cebulą.


Kukurydza spomiędzy węgla

Pewnego razu, gdy spotkaliśmy na ulicach Delhi człowieka, który sprzedawał pieczoną kukurydzę, zatrzymaliśmy się przy nim i... była tak pyszna, że zjedliśmy po trzy! Kukurydza, pieczona pomiędzy węglem, smarowana limonką z chat masalą lub ciemną solą himalajską... rozkosz.


Tybetańskie Momo

Pyszne, tybetańskie danie. Przypominające trochę pierożki, ale lepione inaczej. Tradycyjnie z mięsem, a w Indiach w wielu odmianach wegetariańskich (z ziemniakami, serem, szpinakiem i innych). Próbowaliśmy w kilku wersjach: gotowane na parze, gotowane, smażone. Podawane z ostrym sosem. Zazwyczaj były wyśmienite... i tanie:).


Dosa

Cienkie naleśniki z soczewicy i mąki ryżowej. Podawane w wielu wersjach, z których my uwielbiliśmy sobie wersję Masala Dosa (warzywa przyprawione curry). Podawane z sosem (czatnej), my zazwyczaj dostawaliśmy z kokosowym, który smakował jak sezamowy :).


Świeżo wyciskane soki...

Na ulicy kupić niedrogie i niesamowicie pyszne świeżo wyciskane soki z owoców. Oprócz soków, kupić można różnego rodzaju shake. Ostatniego dnia naszego pobytu w Indiach, pięć razy kupowałem shake z Mango...


Lassi


Rodzaj jogurtu. Zmiksowany jogurt z wodą. Zazwyczaj do wyboru w wersji czystej, słodkiej i słonej. My uwielbiamy słodkie lassi, a najlepsze jakie kiedykolwiek piliśmy znajduje się w Haridwarze, na tamtejszym bazarze. Piszą o tym miejscu gdzieś w Lonely Planet 2009.


Indyjska herbata

Mleczna, masala, imbirowa, kardamonowa, miętowa z cytryną, ajurwedyczna... i cała masa innych. Nie było dnia, w którym nie wypilibyśmy kilku. Czysta rozkosz.



***

LUDZIE

Daria i Tomek

Darię i Tomka zdecydowanie wymieniamy na pierwszym miejscu. Nie znaliśmy się wcześniej osobiście, poznaliśmy się przez naszego bloga. Kiedy dowiedzieliśmy się, że będą w Indiach w podobnym czasie co my, spytaliśmy, czy nie zostaliby świadkami na naszym ślubie. Zmienili wszystkie swoje plany i przejechali z samego południa Indii do Delhi w dwa tygodnie. Dla nas. Okazali się po prostu niesamowici, a większość nocy wspólnie przegadaliśmy do świtu...


Rodzice

Długo wahaliśmy się czy zaproponować rodzicom wyjazd do Indii. My, oczywiście jechaliśmy tam na stopa wziąć ślub. Baliśmy się trochę negatywnej reakcji... a okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo reakcja była entuzjastyczna. I mimo, że sporo nas różni z rodzicami, mimo że było kilka nieporozumień i spięć, które często wynikały z czystego zmęczenia, ogólnie wyszło bardzo fajnie i pozytywnie :).


Ekrem

Turecki kierowca. Sam do nas zagadał, chwilę po tym jak wysiedliśmy z innej ciężarówki na granicy bułgarsko-tureckiej. Spytał dokąd jedziemy, my spytaliśmy dokąd on jedzie. Mieliśmy jechać do irackiego kurdystanu, ale zmieniliśmy plany i pojechaliśmy z nim do Gruzji, do Tbilisi. 3 dni wspólnej drogi, stworzony wspólnie polsko-turecki słownik, wspólne śniadania, obiady, kolacje, trasa. I nauczył nas parzyć turecką herbatę :). Trzy, niezapomniane dni. Możnaby opowiadać i opowiadać...


Tatevik i jej rodzina

Dziewczyna, którą znaleźliśmy przez CouchSurfing. Od momentu, w którym przekroczyliśmy prób jej mieszkania, czuliśmy się jak w rodzinie. Niesamowicie miła mama, ojciec o ogromnie sympatycznym spojrzeniu. Opiekowali się nami i ciągle tylko dopytywali czy czegoś nam nie potrzeba. Mama Tatevik jest najlepszą kucharką w Armenii, spróbowaliśmy dzięki niej chyba wszystkie najwspanialsze armeńskie dania. Zostaliśmy zaproszeni na największą rodzinną uroczystość. Bez kitu, tęskni się za nimi jak za najlepszą rodziną.


Armeńska rodzina z Kapan

Rodzina, której spytaliśmy koło północy widząc ich siedzących na tarasie, czy moglibyśmy sobie u nich przed domem rozbić namiot, bo szliśmy nocą wzdłuż drogi i żadnego miejsca na namiot nie mogliśmy zlokalizować. Zostaliśmy zaproszeni na kolację, a później rozścielili nam łóżko, dali świeżą pościel, a rano gdy trochę źle się czuliśmy opiekowali się nami. To było niesamowite z ich strony...


Ali i jego rodzina

Iran. W najczystszej postaci :). Kiedy po przekroczeniu granicy i przejechaniu autostopem do Jolfy, spacerem szliśmy na wylotówkę w stronę Tabriz, podjechał do nas samochód. Kierowca spytał co tutaj robimy i w ogóle, po czym zaproponował żebyśmy pojechali z nim i z jego rodziną na wycieczkę, później zawiezie nas do Tabriz, bo stamtąd jest. Pojechaliśmy na wycieczkę i spędziliśmy wspólnie 2 dni. Zaprosił nas do siebie do domu, martwił się o nas i dbał od początku do końca...


Kriti & Puneet

Lepszego wejścia w Indie wymarzyć sobie nie mogliśmy. Dali nam masę wskazówek jak się tu na początku odnaleźć. O wiele trudniejsze bez nich by to było, było nam to bardzo na początku potrzebne. Zabrali nas na indyjskie wesele, na urodziny do swoich przyjaciół, dzieliliśmy się opowieściami, jeździliśmy nocą razem po Delhi...



***

Dziękujemy wszystkim, dzięki którym nasza podróż mogła dojść do skutku. Kierowcom, każdemu z osobna, bo dzięki nim przejechaliśmy kolejne tysiące autostopowych kilometrów. Dziękujemy wszystkim, którzy dali nam schronienie u siebie w domu:), rodzicom, za to że przyjechali na nasz ślub i za wsparcie finansowe w trudnych sytuacjach (skradziony aparat...). Daria i Tomek, Wam dziękujemy za Darię i Tomka!!:) I wszystkim, dzięki którym na naszych twarzach pojawiał się uśmiech...



Dzięki:)

RELATED POSTS

0 comments